X Squad
Konsola Playstation 2 zdołała już się zadomowić na polskim rynku, a te kilka tysięcy sztuk, które do naszego kraju trafiło, dość szybko znalazło swych nowych właścicieli. My jeszcze konsoli nie mamy, lecz widzieliśmy ją; widzieliśmy też kilka interesujących tytułów. I choć nieco zbyt mało o nich wiemy, by napisać recenzję, to jednak na króciutką zapowiedź starczy…
X Squad to pierwsza trójwymiarowa gra akcji, jaka ukazała się na PSX 2. Jej akcja toczy się w roku 2037, kiedy to nieznana zaraza zaatakowała największe światowe metropolie. Grupka naukowców udała się na tereny zdziesiątkowane przez plagę, jednak wpadła w ręce bio-terrorystów. Gracz wciela się w postać Asha, członka grupy taktycznej do zadań specjalnych. Zadanie otrzymuje proste: musi przedostać się na tereny ogarnięte przez wroga, wybić kogo się da i odbić naukowców, a przy okazji zwiedzić dość mroczne, podziemne labirynty korytarzy, kanałów i przejść, o których wie niewielu śmiertelników.
Elementów taktycznych w grze nie jest zbyt dużo. Ot, biega sobie człowiek po dość mrocznych lokacjach (używane i nieużywane linie metra, kanały, podziemne garaże i domostwa ludzi-szczurów) w towarzystwie 3 niezbyt inteligentnych gości z drużyny. Każdy z nich dość wiernie trzyma się nogi Asha i bez szemrania wykonuje jego rozkazy – a więc jest w stanie pójść na przeszpiegi, zbadać jakiś ciemny zaułek, zaatakować wroga tudzież kryć się / osłaniać kumpli. Co ciekawe, programiści przyozdobili członków drużyny w niemałe móżdżki, skutkiem czego zdarza się, że Ash spotyka się z delikatnym oporem czy sugestią w stylu I wouldn’t do that…. Śmieszne, ale prawdziwe. Warto też wspomnieć, że do drużyny można zaciągnąć zarówno mężczyzn jak i kobiety, dostępnych jest wiele rodzajów broni itp., a więc X Squad ma wszystko to, co powinno się znaleźć w dopieszczonej grze.
W rzeczywistości wygląda to nieco gorzej. Raz, że realizm psują pojawiający się co jakiś czas dziwaczni bossowie, dwa, że inteligencja przeciwników jest nie najwyższych lotów, trzy, że liniowość dość szybko zamienia się w delikatną nudę. Te wady oczywiście rekompensuje grafika. W grze wykorzystano naprawdę sporo mocy przerobowych PSX 2, zadbano zatem o efekty mgły, deszczu, czy dymu. Przygotowano ponadto 2500 animacji motion-capture oraz 35 postaci składających się z 5000 wieloboków każda. W ścieżce dźwiękowej da się usłyszeć około 800 „spiczy”, przy czym animacja uwzględnia odpowiednie ruchy warg osób mówiących. Muzyka to dość sympatyczne techno. Dual Shock 2 (DS2 – przyzwyczajajcie się do tych skrótów!) spisuje się znakomicie. Z przyczyn oczywistych brakuje multiplayera, za to emocje są spore.
Osobiście sięgnę po tą grę, gdy tylko uzyskam taką możliwość. Rewelacja to raczej nie jest, jednak nie można też mówić o jakiejś porażce czy niedoróbce ze strony bogaczy z Electronic Arts. PSX 2, najgorętsza konsola w Polsce, właśnie dzięki takim tytułom zbuduje swoją potęgę… oczywiście o ile znajdą się ludzie, którzy będą gotowi zapłacić za całość wysokość 4 miesięcznych pensji pielęgniarki (nie licząc ewentualnych łapówek i mocno płatnych nadgodzin). Bo co jak co, ale za PSX 2 każą nam bulić chore pieniądze.